Policjant czy pan z budowy kierujący ruchem?

Jadę sobie prawym pasem do pracy ulicą KEN, za mną szary van. Razem zmieniamy pas na lewy, tylko kierowca za mną chce być bardziej szybki i przyśpiesza choć i ja już wjeżdżam na pas. Chyba wywołało to u niego furię 😉 „bo jak to tak(!),  że ktoś mnie blokuje”, może uznał że zajechałem mu drogę. Jedziemy kawałek on próbuje wyprzedzać ale pech chce, że jedzie moim torem, czyli podobnie zmieniamy pasy. Dojeżdżamy do przejścia dla pieszych tuż przy Leclercu, świeci się czerwone światło zatrzymuje się na lewym pasie, prawy jest wolny i ku mojemu zaskoczeniu kierowca vana śmiga obok na czerwonym!! zatrzymuje się za przejściem/skrzyżowaniem z prawej strony i wyskakuje na ulicę. Pojawia się pan w szarej kurtce w prawej ręce lizak w lewej ręce papieros, zaciąga się i macha mi lizakiem! Tak sobie patrzę na niego, zmienia się światło ruszam powoli i przyglądam się. Nie widzę żadnego elementu wskazującego że to policjant i ruszam dalej, gestykulując mu że sorki nie wiem kim jesteś. W lusterku widzę że kierowca zaczyna manewrować aby mnie dogonić choć nie zmieniam tempa jazdy. Dojeżdżamy do wjazdu na Dolinkę Służewiecką pan z lizakiem pojawia mi się w prawej szybie i sobie macha, znowu przyglądam się, nie widzę ani munduru, ani czapki, ani oznaki tylko jakiś lizaczek, wiec jadę.

Po wjechaniu na wiadukt Pan odpuszcza i powstaje pytanie kim on był? Policjantem czy panem z budowy kierującym ruchem, bo lizak można sobie mieć, a to nie koniecznie uprawnia do zatrzymywania samochodów. O ile mi wiadomo policjant powinien się 'wylegitymować’, a lizak nie jest odpowiednim dokumentem… Dla pewności zadzwoniłem na policję 10 min po zdarzeniu, rozmawiam z operatorką przedstawiam sytuację, mówi mi że nie było żadnego zgłoszenia na ulicy KEN.

Żałuję że nie sięgnąłem po telefon i nie nagrałem tej sytuacji, bo gdyby to był ktoś kto podszywa się pod policję miałby nauczkę, a nawet gdyby to był policjant miałbym sytuację nagraną i prawdopodobnie wykazałoby to łamanie procedur.

Kiedyś bardzo podobną sytuację, wieczorem na Marszałkowskiej na światłach wyskoczył do mnie jakiś kolos (łapę miał jak moja głowa) i walił mi w szybę… normalnie jakiś debil, całe szczęście miałem zamknięte od środka drzwi bo pewno dostałbym po ryju 😉